czwartek, 6 maja 2010

Sushi na Dzikim Zachodzie

Posprzątałam mieszkanie. Mało powiedziane, wylizałam mieszkanie. Wszystko po to by wzbudzić w sobie twórczą wściekłość. Ale się przeliczyłam i wzbudziłam samą tylko wściekłość kury domowej.
Jak myję te parkiety, na kolanach, bo flamastrów mopem nie da rady, to mi się marzy małe mieszkanko, tak najlepiej 2x2,30. I zupełnie puste, szczególnie wolne od resorków. I kabli.
W strefie tak zwanej "pracy" M, którą od reszty mieszkania wyróżnia stężenie urządzeń elektronicznych przekraczające normy unijne dla magazynów RTV-AGD oraz zawoje kabli o łącznej długości równej odległości Ziemia-Księżyc pomimo wykorzystania wszystkich znanych ludzkości sposobów bezprzewodowego przesyłu danych, a także plastykowych figurek robotów i cycatych wojowniczek, sprzątać wprost nienawidzę ze względu na te właśnie urządzenia, kable i cyculki.

Oprócz tęsknoty za małym metrażem, w tych trudnych dla moich dłoni i paznokci chwilach, rodzi mi się jeszcze jedno marzenie. Marzenie o żonie. Która by się mną zajmowała, sprzątała mi w szafkach kuchennych, robiła zakupy, prasowała, myła okna (wystarczy raz do roku), zajmowała się dzieckiem, sortowała śmieci, gotowała smacznie i zdrowo, masowała stopy przed telewizorem.

Ja bym wtedy zrobiła piękny ogród na balkonie i ozdobiła skrzynie dekupażem, chodziłabym na jogę i salsę, czytałabym coś więcej niż wegańskie blogi, i obiecuję, że bym była dla niej dobra i czuła! Kwiatki i kolczyki bym jej kupowała :)

Jestem otwarta na propozycje. Zgłoszenia z aktualną książeczką zdrowia proszę kierować na adres pocztowy.

No a gdy podłoga lśniła już jak w muzeum w Kozłówce, wparował do domu rozradowany M i rozwiał moje sny o bigamii, przystąpiłam zatem do rolowania suszków i kręcenia margarity. Dacie wiarę, że paczka mrożonych truskawek chodzi po 15 zeta?
No ale narodowe święto Meksykanów zobowiązuje, nie było rady.

Poza tym panują u nas tematy westernowe, studiujemy nowy język, jakim posługiwali się amerykańscy poszukiwacze złota, a który koncentrował się wokół miłości męsko-męskiej, z przyczyn nieznanych współczesnym lingwistom-amatorom.

1 komentarz:

  1. kochana, jesteś boska. nie dość że szorujesz w pocie czoła podłogi i spełniasz inne małżeńskie obowiązki, to jeszcze świętujesz Cinco de Mayo jak przystało na samą Fridę!!! (moją meksykańską miłość)... szok jakie te truskawki drogie... jak przylecę zrobię ci margarite z soku z limonek - pyyyyycha. dobrze znać też ten przepis, szczególnie jak jest sezon na limonki i jest trochę taniej

    OdpowiedzUsuń