czwartek, 15 kwietnia 2010

W centrum handlowym

Jest nieźle. Wczoraj na ulicy usłyszałam komplement od nieznajomego. I to nie było gwizdnięcie :) M musiałby napisać ze 2 strofy heksametrem, żeby mnie tak uradować, jak to jedno zdanie na przejściu.
A wieczorem dokonałam przeglądu strojów wieczorowych i okazało się, że ubrania sprzed 5 lat są za duże, sprzed 3 dobre, sprzed roku też dobre. I nie wiem, co wybrać. Ale i tak się cieszę. Na fali dobrej passy przymierzyłam suknię ślubną i też dobra. Ha!
Znaczy, ekonomiczny ze mnie model, skoro mogę przez 5 lat wszystkie wesela obskakiwać w tej samej kiecce.
---
Jedno z popołudni w tym tygodniu spędziliśmy w sposób konsumpcyjny.
- Dziecko: ja chcę na zakupy!
- a co chcesz kupić?
- kluchy, lizaka i zieloną pompę!
No i pojechaliśmy na zakupy połączone z posiłkiem na mieście. Wszystko przy wtórze Ave Maria.
- Dziecko: o, wielka olbrzymia żółta literka M jak mama
We wskazanej placówce Dziecko spożyło posiłek warzywny, frytki z keczupem, a na deser otrzymało zielonego smoka.
Potem poszliśmy do zabawkowego.
M: Wybierz sobie zabawkę, tata ci kupi.
Dziecko wybrało zestaw do przewijania miniaturowej laleczki. M zaprotestował. W następnej kolejności, odkurzacz, potem jeździk jaki już ma, potem było kilka zabawek dla niemowląt. Delikatną perswazją słowną i fizyczną M kierował uwagę Dziecka na sterowane samochody, samoloty lub łodzie, ale bezskutecznie.
Po pół godzinie ja wybrałam sandały, a Dziecko z M wynegocjowali kompromis - Buzza Astrala.
Po rozpakowaniu Buzz okazał się niewypałem z inwestycyjnego punktu widzenia. Posiada tylko 2 ruchome elementy i 1 guziczek z durnymi dźwiękami. A gdzie odchylany hełm? A gdzie laser? A gdzie interkom? Bajki kłamią!
Wieczorem Dziecko zasnęło ściskając w rączce zielonego smoka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz