środa, 7 kwietnia 2010

A potem była zmiana

Katar ropny, kaszel suchy, katar straszny. I tak mam od 5 tygodni. Cudownie. Jak nie urok to sraczka.
Jestem dziś tak umordowana tym katarem, że nie robię nic. Co znaczy, że w żłobku byłam 3 razy, zrobiłam 1 pranie i ugotowałam 2 gary kaszy. Poza tym to nic nie robię. Czekam aż łupy przywiezione ze świąt się zepsują i wtedy od nowa zacznie się stanie przy garach.
Kontrolnie poczytałam sobie, co można zrobić z pasternaku i okazało się, że jak z każdego warzywa - wszystko.
Dziecko dziś super szczęśliwe. Umie w połączyć Warszawski Sen i Strażak Sam w jedną piosenkę. Było na rowerku z ojcem biologicznym. Dobrze się bawili. Całe osiedle słyszało pomimo zamkniętych okien, jak Dziecko się darło "nie, nie, nie, tata nie dotyka".
Kąpiel zrealizowałam już jako matka samotna. Przy okazji lecząc katar metodą naturalną (sok z maliny + rum + nalewka z wiśni) znieczuliłam się na wybryki wanienne Dziecka. "Zrobię siedem plusk" nie wywarło na mnie wrażenia. Phi, nawet nie liczyłam tych plusków. Po prostu wiaderkiem zebrałam wodę z podłogi do wanny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz