wtorek, 13 kwietnia 2010

Przed kurami

Jest taka godzina przed wschodem słońca, kiedy koty już śpią, a kury śpią jeszcze. O tej godzinie pierwsze autobusy wyruszają z zajezdni. Dziś o tej godzinie moje Dziecko obudziło się i zawołało "Mamo, jedziemy na wycieczkę!"
Nie będę się rozpisywać, ale poranek był kryzysowy. Dominowały myśli o treści: nigdy więcej żadnych dzieci, jak dobrze pójdzie to już za 16 lat Dziecko się wyprowadzi z domu i się wyśpię.
M walnął tekstem przełomowym: Kochanie, weź ciężarówkę i pojeździj po mamie. Za co oberwał rzeczoną ciężarówką od naszego skarba.
Zwlekłam się zatem o tej nieprzyzwoitej porze i czem prędzej wyruszyłam z domu, żeby uniknąć dalszych spięć tego trudnego poranka.
I odebrałam nauczkę od życia, że kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje postać w korkach. Bo jak zwykle nasza podróż do żłoba trwa tyle co 2x Warszawski Sen, to dziś trwała 7x Pod Papugami. Dalej nie było lepiej. Dla zobrazowania dodam, że na samej Wawelskiej spędziłam dobre pół godziny i wykryłam tam 3 niezabezpieczone WiFi (dostępne na lewym pasie).
Do pracy dotarłam na 9.10, czyli dokładnie tak, jak docieram, gdy wychodzę z domu godzinę później.
Bez komentarza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz