piątek, 19 marca 2010

Zygzak i Pani Wiosna

Po pierwsze nadal mam katar. Chyba ropny. Może zacznę go zbierać do słoika i potem wzbogacę paliwo w samochodzie? Szkoda, żeby taka dobra ropa szła w chustkę.
Po drugie ogłosiłam błyskawiczny przetarg ograniczony "Oddam dziecko w dobre ręce". Dobre ręce natychmiast się zgłosiły, więc szast prast i od jutra znów mam 20 lat i żadnych zobowiązań.
Po trzecie M niby tam podjął jakieś postanowienie wewnętrzne i zapisał się na zespół wyrównawczy z przystosowania do życia w rodzinie. Jak na razie idzie nieźle, dostał 5 z uśmieszkiem za równe rozwieszanie prania. W nocy zaliczał pacyfikowanie kaprysów Dziecka. Zobaczymy jak mu dziś pójdzie z kupowaniem lustra. Oczywiście i wykłady i zajęcia praktyczne, prowadzę ja, w końcu mam z tego doktorat i dyplom ze wstęgą.
Dziecko upiekło wczoraj ciasto. Autentycznie. Jadalne. Oto dokumentacja foto:


Następnie stworzyło impresję wyklejankową pt. Zygzak i Pani Wiosna


Ogólnie z tym Zygzakiem to mamy młyn od paru miesięcy. Wszystko mamy z Zygzakiem. Najgorsze jest to, że Zygzak często ginie, zazwyczaj zostaje schowany przez szczęśliwego posiadacza. Ponieważ powoduje to agresję i atak niekontrolowanych emocji Dziecka, posiadamy tych Zygzaków kilka w rezerwie. No i wczoraj się wydało, bo podczas zabawy jednym, znalazł się drugi, czyli wcześniej zgubiony. I klops. Od teraz Dziecko ma dwa Zygzaki, po jednym w każdej łapce. I dwa Zygzaki do gubienia, czyli chowania. To ile ja mam mieć Zygzaków zakitranych?

Jutro idę rozwijać swoją osobowość wielokierunkowo. Się zobaczy. Może uzyskam tam jakąś odpowiedź na nurtujące mnie pytania.
Chyba mam dziś gorączkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz