sobota, 13 lutego 2010

Święta, święta

Mamy w tym tygodniu dwa zjawiska socjalne. Pierwsze o charakterzez dietetyczno-socjalnym to Tłusty Czwartek, a drugie o zabarwieniu erotyczno-socjalnym to Walentynki.
Tłusty Czwartek nie ma przeciwników w gronie osób, które znam. Wszyscy sumiennie objadają się pączkami, robią statystki, rankingi. Żadne tam "jestem na diecie" albo "nie jem białego pieczywa" nie ma zastosowania. Ciekawe czy wszyscy poszczą równie sumiennie w Wielkim Poście :)
Natomiast Walentynki mają wrogów, a przecież niezasłużenie. To piękne święto. Dziewczyna dostaje od chłopaka kwiatki i biżuterie. A dla niego kupuje - koronkowe majtki dla siebie! Klasyczne win-win. Znaczy, ona wygrywa dwa razy. Jak można nie lubić tego dnia? No ja się pytam, poważnie.
Ja zjadłam słuszną liczbę pączków, nie patrząc na ich skład surowcowy. Bez żadnych wyrzutów sumienia. Ale nie powiem, ile:)
Na walentynki zakupiłam stosowne koronki. I tu dobra rada cioci - jak kupuje się bieliznę w supermarkecie typu kerfur należy zarezerwować sobie dwa dni na spranie z koronek zapachu frytek i kabanosa. No chyba że partnera kręci zjełczały olej, to przepraszam.
A pomiędzy tymi świętami zaprosiłam sobie gości, skutkiem tego boli mnie dziś głowa.
Spaaaaaać.

Poza tym byłam u kosmetyczki. Zaliczyłam mikrodermabrazję oraz sonoferezę. Jedno drapie, drugie piszczy. Zero ezoteryki. Gdzie tu miejsce na relaks? Fizyka pogania chemię, a aromaterapia się kuli w kątku. Rozczarowujące. Pffff.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz