sobota, 23 stycznia 2010

Tłusta gorączka*

Przeziębiłam się. Zdarza się, szczególnie jak na dworze minus 30.
Normalnie tak mnie telepało całą noc, i było mi zimno w każdą kończynę, którą ruszyłam lub o której pomyślałam. I oczywiście wszystko szło nie tak od wieczora aż do rana. Nie, w zasadzie aż do teraz.
Po pierwsze rodzice wychodząc zamknęli nas w domu. Dobrze, że przyszedł dobry pan kurier, który złapał klucz rzucony z okna i nas uwolnił. Po drugie było mi bardzo zimno. A, to już mówiłam. Po trzecie, skisła zupa i Dziecko nie dostało porządnej kolacji. Co ja mam z tymi zupami, że dwóch dni nie mogą postać?
Potem M wyszedł zostawiając mnie chorą z rozmarudzonym Dzieckiem. Wyjść MUSIAŁ. Bo MUSIAŁ się zintegrować z zespołem. No jak MUSIAŁ, to musiał. Ja za to integrowałam się z Dzieckiem, próbując je uśpić. A dokładniej moje włosy zintegrowały się z lepkimi paluszkami Dziecka. Mam łysinkę na prawej skroni, a szkoda, bo to wcale nie były siwe włosy. Mój oczodół zintegrował się z jego ramieniem. Mój brzuch zintegrował się z jego piętami. I tak się integrowaliśmy przez półtorej godziny. Jęczenie, stękanie, wykręty. Wszystko tylko nie spanie. Po półtorej godzinie integrację przerwał nam domofon. Do pani Różyckiej. Nie żartuję. Nie znam człowieka.
Potem sąsiedzi zaczęli wyprowadzać swoje psy na spacer w kilku turach. Za każdym razem gdy otwierały się drzwi windy, nasz pies ujadał. Spać się nie dało. Potem przyszli Rodzice. I w tym zamieszaniu Dziecko usnęło. Ja już naprawdę niczego nie wiem o dzieciach.
Potem była pobudka o 4.30. Łaaa, łaaa, mama! Nie dotykaj! Pić! Pić nie!
Potem była pobudka o 5.30. Łaaa, kluchy! Zupe! Pić! Pić nie! Zygzak! Dziecko z biszkoptami w rączkach zasnęło między nami.
Potem była pobudka o 8.00. Cisza. Ale zabrakło dla mnie miejsca w łóżku, to się zwlekłam.
M wstał o 12. Dobry chłopak, garnie się do pomocy, aż miło.
Dziecko skacze mi po głowie, a M robi przelewy, bo "ma czas".
Ja leżę w dwóch bluzach i kurtce pod kocem i czekam, co jeszcze się dziś zwali.
---
*bo jestem tłusta i mam gorączkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz