Dziś o przemijaniu. Zachciało mi się pogrzebać w fotografiach. Takich starych, wydrukowanych na papierze błysk 10x15. Bardzo starych. Z liceum. Z czasów przedwarszawskich, przedpracowych, przeddzieciowych, przedkredytowych, przedzmarszczkowych. Wakacje były wtedy zawsze w lecie i trwały 2 miesiące, a na Mazurach było czysto i miejscami zupełnie pusto. Moi dziadkowie żyli, mój ojciec miał fale we włosach, a ja chodziłam w glanach i bez makijażu. Nie mogę uwierzyć, że nie lubiłam wtedy moich włosów. Sądziłam na dodatek że jestem gruba. Oczywiste było, że moje życie może się potoczyć według milionów zupełnie niebanalnych scenariuszy i że na pewno nie popełnię klasycznych błędów dorosłych. Grzebanie w przeszłości to ryzykowna sprawa. Niechcący wywołałam ducha z przeszłości, uchyliły się drzwi nie otwierane od dawna i powiało starym smutkiem. Bardzo mi dziś samotnie w związku z tym. Garnę się do ludzi i pozwalam sobie na więcej lenistwa niż zwykle.
no nie! chipsy, kolacja i wino! i nastepnego dnia 2 kg mniej? ty to masz dobrze...
OdpowiedzUsuń