środa, 16 grudnia 2009

Zylka w oku mi tyka

No bo do jasnej anielki, ja tu wstaje bladym switem. Kaszke gotuje, figi mocze, jabluszka siekam. Kapie sie ekspresowo, wlos krece, oko maluje i ogolnie zwijam sie jak w ukropie. Dziecko spi. Nadchodzi moment gdy jestem juz gotowa na zderzenie z rzeczywistoscia matki-Polki, wiec zaczynam halasowac. Miksuje sniadanie, wlaczam ekspres do kawy, radio. Dziecko spi.
Aha, no to szybciutko z ta kawka przed komputerek, odwiedzam ulubione strony, cos sobie skobne w blogasku. Ale mi dobrze. No ale przychodzi taki moment, ze ja musze do tej roboty isc. A dziecko spi. To ja do sypialni. Z M gadam, Dzieckiem potrzasam, glaszcze, laskocze. A Dziecko spi.
No to ja nie wiem, co jeszcze? Niech zostanie dzis w domu i troche posprzata. Zupe moglby ugotowac.

Ale to jeszcze nie powod do tykania zylki.

Potem M mi mowi. Jade w styczniu do Vegas na targi, ale szef mowi, zeby ten wyjazd traktowac turystycznie.

No gdzie tu kurna sprawiedliwosc? Niech mi unia dofinansuje wyjazd do Vegas!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz