wtorek, 8 grudnia 2009

Czytam

Wzięłam się za mądrą książkę. Jest tak mądra, że od trzech dni przeczytałam 16 stron. Jest tak mądra, że jak ją czytam to ruszam ustami. Jest tak mądra, że ją zacytuję poniżej. A może wcale ona nie taka mądra, tylko ja taka głupia, bo zgłupłam od trwania w szalonym cyklu pracy pralki przerywanym miksowaniem jedzenia oraz ocieraniem cieknącego nosa. No może.

"Codziennie mijalem tam starca, ktory siedzial na chodniku pod murem, przytulony do psa kundlowatej rasy. Ignorowalem ten duet, bo nie lubie zebrakow. Ktoregos dnia, gdy mzyl zimny deszcz, starzec okryl psa swa dziadowska kurtka. Dalem mu jalmuzne. Pokazal banknot zwierzakowi i powiedzial:
- Widzisz, Miki, ludzie cie kochaja.
Nastepnego dnia bylo jeszcze chlodniej. Starzec pil jogurt. Wypil polowe, reszte oddal towarzyszowi. Trzasl sie z zimna. Zdjalem wlasna kurtke i wreczylem mu, a on, zamiast podziekowac, klepnal radosnie psa i nawet nie kiwnal mi glowa. Odtad chodzilem innymi ulicami, gdyz bylem przywiazany do moich wloskich, diabelnie drogich butow. Pozniej wracalem czasami mysla ku temu miejscu, gdzie siedzieli pod murem pan, pies i ich milosc. Za kazdym razem, kiedy to wspominalem, czulem sie jak nedzarz, ktoremu los poskapil skarbu.


A w drugiej ksiazce, do ktorej siegam, gdy trzeba mi czegos lzejszego, czyli jak natura nas zaprogramowala, raz na dobe, znalazlam inne zdanie:

W kazdym starym czlowieku tkwi mlody czlowiek, zdziwiony tym, co sie stalo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz