poniedziałek, 9 listopada 2009

Wieczór filmowy

Oto jak wyglądają ostatnio moje wieczory:
Daję Dziecku kolację, wsadzam do wanny (znaczy M wsadza), kąpię, wycieram, piżamka, buzi Tacie i papa idziemy spać. Typowe kino familijne. Elementy rytuału, wyciszenia i blablabla.
Włazimy do wyrka, czytamy książeczkę, głównie Dziecko czyta, ale niech tam, nie tracę jeszcze kontroli. Czytamy drugą, trzecią i czwartą książeczkę. W międzyczasie podejmuję próby zwrócenia uwagi na spanie. Kładziemy spać Anioła, Mimi, Titi i Anię. Czasem również Kraba. Czytamy piątą i szóstą książeczkę. W zasadzie Dziecko czyta samo, bo ja już przysypiam. Napięcie narasta jak w dobrej sensacji.
Ja już spię, Dziecko ćwiczy skoki na pupę oraz chowanie się pod kołdrą. Docieramy do kina akcji.
W tym momencie Dziecko orientuje się, że ja śpię i nie podziwiam jego występów. Atmosfera się zagęszcza jak w thrillerze. Co znajdę wygodną pozycję i już mam poczucie bezpieczeństwa, Dziecko zaczyna szukać paznokciami moich oczu i je otwiera. Chowam twarz w poduszce. Dziecko paznokciami (choć mam wrażenie że pazurami), wyłuskuje ją z pościeli. Towarzyszą temu krzyki złości, trochę płaczu i moje nieszczęśliwe sapnięcia.
Część thriller/horror trwa ponad pół godziny, do czasu aż Dziecku padną bateryjki i po prostu wtuli się w moją poranioną twarz i zaśnie. Słodko.

To taka faza, prawda?
Przeczekać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz