środa, 25 listopada 2009

To nic

To nic, że M wyjechał porzucając mnie w bałaganie i zostawiając swoje łoże boleści w stanie zupełnego rozbebrania. To nic. Wstałam sobie o 6 i sobie posprzątałam.
To nic, że miałam jakieś koszmary o tym, że bank zabiera mi majątek, a ja nie mam III filaru.
To nic, że Dziecko się przesikało w drodze do żłobka.
To nic, że mleko w kawie mi się zważyło. Przy sojowym tak bardzo nie czuć. Więc spoko.
To nic, że pod żłobkiem Dziecko wlazło do kałuży, gdzie zdjęło kurtkę.
To nic, że telefon zadzwonił w trakcie Urywków z Rozrywki. Odrzuciłam.
To nic, że przelicytowali mi wszystkie Boby na allegro.
Jedyna rzecz, która mnie ruszyła, to taka że ciut mi przyciasno w moich "luźnych" spodniach. Ale w sumie to nic takiego. W końcu idzie jesień. Więc może to nic?
W ogóle dzisiaj wszystko nic, bo jutro... bo juuuuutroooooooo ou ou ou

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz