poniedziałek, 30 listopada 2009

Po raz szesnasty

Jestem absolutnie wypalona. Ab-so-lut-nie.
Wielkie pustki mi zostały w domu, jakieś powierzchnie i metraże niezamieszkałe. Łóżka w których nikt nie śpi. Strasznie dużo mam czystych kubków i widelców.
Cicho, głucho, samotno.
Blues mnie dopadł jak tylko najazd Rodziny się rozjechał i odleciał.

No dobra, to może tak hajlajty z ostatnich 4 dni? Może być w punktach? Może, no to jedziemy:
1. Czekamy na tą siostrę, czekamy, ale jak w końcu ląduje, to nikt na nią nie czeka na lotnisku.
2. Pani Ewa i jej mop uczestniczą w festiwalu prezentów i kołder.
3. Pinakolada w odpowiednim towarzystwie i dawkowaniu, znaczy Klub Miłośników Drinków Egzotycznych w komplecie.
4. Comedia della Cupa: Przygoda w wannie, udział biorą: ekhem, wszyscy, bo trudno zostać obojętnym.
5. Siostra składa oświadczenie woli.
6. Wypad na miasto, zakupy i takie tam.
7. Dramat rodzinny "Dziadek od orzechów czyli finansowe dylematy".
8. Meksykańskie wazony z margaritą.
9. Walizka pełna czekolady.

Wszystko przeplatane obfitymi posiłkami według tradycyjnej kuchni polskiej oraz częstymi wejściami na kanał komunikacyjny Włochy-Floryda.


A to jest 16-ta i ostatnia notka listopadowa. Uzyskałam rekordową miesięczną liczbę wpisów.
Cześć i czołem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz