wtorek, 27 października 2009

Viva pincolada

Znowu minął cały tydzień bez blogaska, a tu zmiany, zmiany, zmiany. Przede wszystkim zmiany stężenia hormonów. PMS przegnany. Reszta to i tak złudzenie, czyli tzw sposób pojmowania świata, który raz jest mroczny, wilgotno-lepki i samotny, kiedy jadę na estrogenach, a potem różowy i przytulny.
Dziecko nie tylko odstawione (viva pinacolada!), ale również śpi(cięgiem, bez budzenia przez 9 godzin!) we własnym wyrku i kto by się spodziewał, że tak szybko pójdzie, no na pewno nie ja, a tu rach ciach i mam duże Dziecko.
Dziecko ma apetyt jak górnik przodkowy czy inny młotkowy. Może to robale?
Z tą pinacoladą niestety nadal teoretyzuję, bo nie mam składników, ale się poprawię.
Wczoraj se dom sprzątłam i dziś se będę popijać przez słomkę i z palemką.
M uśpił Dziecko i cośtam w okolicach prania nawet ostatnio się udziela, jak również obsługiwa zmywarkę, co mu się chwali i zostaje niniejszym docenione na łamach poczytnego wydawnictwa Agatopis.
W zakresie rozwoju osobistego zostało mu naprawdę kilka kwestii, a to:
- kontrolowanie lokalizacji brudnych skarpet (może gpsy trzeba im wszyć jak psom?)
- ścieranie blatu kuchennego po pracach kuchennych
- usuwanie owłosienia z odpływu kanalizacyjnego waniennego
- ścielenie łóżka
(o maj, to naprawdę krótka lista, a myślałam że piszę ironicznie!)
No i widzisz moja siostro, co przylatujesz już za 4 tygodnie i 2 dni, że z powodu tego ostatniego podpunktu nie warto przywozić mi narzuty, bo i tak będzie leżała za łóżkiem na podłodze.


Dobra, to lecę do roboty, ratować świat, bo się trzęsie w posadach i naprawdę kiedy ten kryzys się skończy??????

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz