piątek, 16 października 2009

Odstawianie - Preludium

Ząbkuję. Ja, osobiście. I to ząbkuję niefortunnie, bo oto ząb wyrzyna się z tkanki dziąsła i wrzyna w tkankę innej części mojej jamy ustnej, której nazwy nie znam.
Poszłam do dentysty, który wsadził mi w otwór gębowy kolejno: strzykawkę, skalpel, małe szczypce, paczkę waty, nożyczki, rurkę, drugą paczkę waty, duże szczypce.
Oczy oślepione lampą stomatologiczną przesłoniła mi mgła bólu spotęgowanego obrazami, które podsuwała mi wyobraźnia - tych płatów skóry usuwanych z dziąsła.
W takim właśnie momencie podjęłam decyzję, że przyjmę antybiotyk, jako że ma mi on przynieść ulgę niemalże natychmiastową. Decyzja ta implikuje odstawienie Dziecka od cyca na cito.
I tak jestem oto w piątkowe popołudnie w pracy, chyba po raz pierwszy w życiu marząc, aby weekend nie nadszedł. Prawda jest taka, że boję się jak cholera.
Nie jestem dobrą matką i brak mi konsekwencji, a przez moje wahania decyzyjne Dziecko wyrośnie na aspołecznego grubasa albo innego telemaniaka z lękiem wysokości. A teraz decyzja zapadła i moja niekonsekwencja nic tu nie poradzi. Nie ma cyca i już.
A conto tego odstawiania przyjęłam dwukrotną zalecaną dawkę nurofenu.
Oraz, zaplanowałam na czwartek upicie się pinacoladą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz