środa, 9 września 2009

Rota

Przerabiam pierwszego rotawirusa. Daję radę, ale akcja była ostra. Wczoraj od 19 Dziecko haftowało mlekiem, wodą, rumiankiem i czym się tylko dało. Haftowało ze szczególnym upodobaniem na poduszki. Więc upraliśmy w pięciu turach wszystkie poduszki z wyjątkiem jednej samotnej ocalałej. Ale wszystko jeszcze przed nią. Upraliśmy również wszystkie moje piżamy, no bo ja przyjmowałam wszystko niejako na klatę.
O 4 nad ranem kiedy zawiodły wszystkie metody uśpienia Dziecka, a ja po raz kolejny bezskutecznie upychałam je w wózek, Dziecko wzięło sprawy w swoje rączki. Wylazło z wózka, wyjęło z niego kołderkę i Anioła, ułożyło sobie legowisko na podłodze, a następnie ładnie na nim zasnęło. Było mi trochę smutno, że jak taka psina śpi na podłodze, ale ze względu na traumę usypiania go, po prostu przykryłam go kocykiem i walnęłam się na wyrko.
Dziś Dziecko jest do mnie przylepione super glue. Dzięki Bogu, przyszła pani od sprzątania, moja odrobina luksusu więc nie musiałam zajmować się chałupą. Karmieniem Dziecka też się nie muszę przejmować, bo menu zostało ograniczone do chrupek kukurydzianych i cyca.
Zestaw zainteresowań również skurczył się drastycznie do Lekcji Baletu świnki Peppy - 10 razy pod rząd - oraz piosenki Tik Tak, którą śpiewam nawet przez sen.
Dziś bez wymiotów, za to pod koniec dnia otworzył się drugi spust. Uprałam już połowę kanapy. Co będę prać dziś w nocy?
Wiem, to strasznie nudne, co napisałam. Jakoś w ciągu dnia miałam masę błyskotliwych spostrzeżeń i myśli, ale teraz niczego nie mogę sobie przypomnieć. Błyskotliwe ale ulotne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz