piątek, 4 września 2009

Obrazki z podróży

W taksówce. Dziecko w dobrych rękach kochającego ojca. Myślę o nich z czułością. Przede mną business trip, jestem busy & important. Ale minę mam nietęgą. Skąd u licha taki korek bladym świtem? Cholera! Zapomniałam że już po wakacjach.

Lotnisko. Coffee Heaven. Piję latte z soją. Kolejny lot dopiero za 2 h. Mam robotę ze sobą więc się nie nudzę i nie trwonię służbowego czasu. Przy stoliku obok polski muzyk łamaną angielszczyzną tłumaczy Chince jak piecze się chleb. Jak jest zakwas po angielsku? On też nie wie. Naprzeciwko ksiądz w cywilu czyta Biblię przy porannym ekspresso.

Samochód. Wrocław jest rozkopany. Podobno od 20 lat. Co oni tam robią w tych rowach? szukają skarbó? Może do Euro skończą. Jazda przez miasto trwa 1,5 h. Temperatura moich uczuć do Wrocławia spada. Gadamy o weselach. Temperatura moich uczuć do M rośnie.
Przez okno widać piękne stare budynki. To był Breslau. Tych nowych staram się nie dostrzegać. Za miastem rozległe pola chłopów-przedsiębiorców. Widziałam kilka wielkich ptaków. Sokoły czy zmutowane gołębie?

Spotkanie. Sprzedam tu cokolwiek? W ogóle nie czuję wibracji.... dopiero pod koniec zaczyna coś klikać. Może.

Znów taksówka. Śmierdzi skajem (aż się chce napisać sky'em), jak w syrenkach. Zapach dzieciństwa. Teraz skaj nie śmierdzi. Nazywa się po nowemu skórą ekologiczną. Taaaa, ekologiczna.
Dzwoni M.
- Co możesz zrobić, żeby wrócić wcześniej? Mam spotkanie. Z kim zostawić Dziecko. Podaj mi jakiś numer telefonu.
Temperatura moich uczuć rośnie i rośnie. Przegrzałam się i odkładam słuchawkę. Ok. Znów mi przypomniał, na czym polega partnerstwo w związku. Gdzie moje miejsce w jego teatrze wartości. W siódmym rzędzie przy toaletach.
- To rzuć pracę, najwyżej będziemy biedni.
Taaaa.

Znów lotnisko. Stoję bez butów. Obcy facet grzebie mi w torebce swoim skanerem. Obok inny obcy facet zapina pasek od spodni. Czy wszyscy stojąc w miejscu publicznym w skarpetkach czują się podle czy tylko ci co właśnie mieli domową awanturkę?
Jem kluchy z warzywami a potem boli mnie brzuch, bo to był pierwszy posiłek od 10 godzin.
Potem oglądam wolnocłówkę. Kupić coś za travel value? E tam, popiszę sobie blogaska piórem. Jutro przepiszę.
I jem Bounty. Dlaczego jak się kupuje wódkę to trzeba pokazać kartę pokładową, a jak batona to nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz