sobota, 11 lipca 2009

Co za tydzien, co za dzien

Tyle mi sie w glowie nazbieralo, ze nie wiem od czego zaczac.
Caly tydzien byl dziwny. Zaczal sie od tego, ze Dziecko pokasal komar, a wygladalo to jak ospa. Tu sie okazalo, ze moja wrodzona inteligencja w polaczeniu z internetem daja dokladnie taka sama diagnoze, jaka stawia pediatra ze studiami i praktyka w zawodzie. Czyli "nie wiadomo, moze ospa, raczej ospa, ale na pewno wiadomo bedzie za pare dni". Okazalo sie ze nie ospa, co ustalilam bez pomocy lekarskiej.
Poza tym warszawiakow wywialo z miasta, jakby w ogole kryzysu nie bylo! Jade teraz do pracy w szalonym tempie i nie umiem sie odnalezc w tej rzeczywistosci. No bo na przyklad przejezdzam przez skrzyzowanie na pierwszych swiatlach - to skandalicznie malo czasu i nigdy nie zdazam polozyc sobie odzywki na paznokcie, skutkiem czego juz mi sie skorki luszcza. Poza tym jestem tak wczesnie pod biurem ze moge sobie wolnym kroczkiem isc, zagladac (zachodzic/zagladnac - to dwa najobrzydliwsze slowa) do kiosku i dowiedziec sie, ze 40-letnia Katarzyna Skrzynecka marzy o dziecku. O Skrzyneckiej nie mam nic dobrego do powiedzenia - ani talentu ani rozumu, a urody tez niewiele. Wiec zamilkne na jej temat. Mialam przy okazji przemyslenia na temat poznego macierzynstwa. Ale w sumie to nie takie wazne.
W pracy tez ciekawie, ale ciiii o tym, jest weekend.
W domu remoncik. Kurz, halas, troszke nerwow. Schody beda w przyszlym tygodniu.
No, a dzis mialam wychodne. Od rana cwierkalam i podskakiwalam radosnie z tej okazji. Najpierw pomyslalam ze spedze poranek na leniuchowaniu i zabawach z Dzieckiem, olewajac odkurzanie, bo w sumie sie nie oplaca. Potem jednak naszla mnie mysl "co zrobilaby Pierwsza w tej sytuacji". Odpowiedz pojawila sie natychmiast "odkurzylaby, jedna reka wrzucaja oko, a druga pielac dyniowate". No wiec postanowilam nie byc gorsza i wyciagnelam odkurzacz.
Potem zajelam sie swoim udreczonym cialem, pozbylam sie zrogowacialego naskorka oraz nadmiernego owlosienia, polozylam mikropiling enzymatyczny oraz maseczke multihydralna (mikro sie zrownowazylo z multi, nie wiem czy to mi sie oplacilo w ostatecznosci) i juz o 10.45 bylam gotowa do drogi.
Zalogowalam sie do matriksa. Nic mnie nie skusilo.
Z mila pania ze szklanego kiosku omowilam moje opcje wakacyjne (yeah, yeah, yeah).
Zakupilam produkty spozywcze.
Zjadlam lunch w Coffee Heaven.
I w tym momencie zatesknilam.... do Dziecka. A nawet troche do M.
Wzielam i wrocilam do domu, chociaz mialam jeszcze 1,5 godziny wychodnego. No bo jak moge lepiej spedzic wolny dzien niz wlasnie z moimi chlopakami??


Aha, rano dokonalam wiekopomnego odkrycia - mieszcze sie w moja suknie slubna, nawet mam luzik w bioderkach:) W ogole mieszcze sie we wszystkie kiecki wizytowe, wiec moge sobie zjesc jeszcze jeden kawaleczek szarlotki. No i przygnebienie ostatnich tygodni zniknelo jak reka odjal!

Pa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz