piątek, 15 maja 2009

Aaaaaaaaaach

Po tygodniu wrocilam do domu. Ciesze sie, ze wrocilam, lubie moj domek.
Moj domek jest pokryty gruba warstwa kurzu. Na niej znajduje sie kilka warstw okruchow z jedzenia. Na nich cienka warstwa ubran, glownie skarpet i podkoszulek M. Potem mamy gdzieniegdzie walajace sie dokumenty - uwaga, wszystkie bardzo wazne i potrzebne. Glownie faktury i listy przewozowe, ale jest rowniez umowa z bankiem, kilka wyciagow i rachunkow. Papiery malowniczo posypane sa okruchami. Kolejna warstwe tworza kable. Uwaga, wszystkie bardzo potrzebne, zeby byly zawsze pod reka. Kable posypane sa kurzem i okruchami.
Nawet deska toaletowa jest zakurzona.
Gdyby teraz wybuchl wulkan w Warszawie, to za kilkaset lat archeolodzy mieli by w moim domku ciekawa odkrywke. Tyle warstw pozwalajacych ustalic chronologicznie co Pan M jadl kazdego dnia przez tydzien.
Pffff ja nie jestem archeologiem, a i tak moge to ustalic.

Odkurzyc sie nie udalo. Zanim M wyszedl nie zdazylam dokopac sie do podlogi, bo kurier przywiozl nam siedem pudel wypchanych replikami broni. Ale nie w skali 1 do 1. W skali 2 albo 3 do 1. Znaczy wieksze niz oryginaly. Posiadam w domu arsenal drewnianych bazook i kalasznikowow w rozmiarze xxxxl.

Nie moge sie doczekac remontu. Jakos sobie wyobrazam, ze to zalatwi sprawe. Ze w koncu bede miec pokoj dla Dziecka, gdzie zamkne balagan Dziecka. Ze M bedzie miec stanowisko pracy i tam upchnie sie jego balagan i odwali sie od mojego stolu jadalnego. Ze w koncu bede miec swoja sypialnie, gdzie bedzie zawsze slicznie bialo i puchato i ani jednej rzeczy na wierzchu. Tak bym chciala. Zeby tylko nas stac bylo na ten remont!!!

Na razie siedze sobie na przyszlej odkrywce archeologicznej, mam w kieliszku gewurtztraminera prosto z lodowki, cisze niczym niezmacona, Dziecko uspione, w planach depilacja i prasowanko - wieczor caly przede mna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz