wtorek, 27 stycznia 2009

Usamodzielnianie matki


Czekają mnie dwa trudne dni w tym tygodniu. Idę na szkolenie, a Dziecko zostaje z babcią w domu drugiej babci, co jest czynnikiem zdecydowanie pogłębiającym nerwowość sytuacji. Dodatkowo stresujący jest fakt, że babcia nie może być przez cały dzień, więc poranki Dziecko będzie spędzać z nianią. Planuję w przerwie lunchowej jechać do Dziecka na karmienie i tulenie.
Muszę to przetrwać, bo Dziecko jest już w dużym stopniu samodzielne. Bardziej niż ja. Nie wiem na ile skorzystam z kursu, bo strach o samopoczucie Dziecka powoduje u mnie ból brzucha i zaburzenia widzenia. Zwykle okazuje się, że bardziej przeżywam rozstanie niż Dziecko.
Mocno wierzę, że bliskość rodziców jest inwestycją w samodzielność dzieci w ich dorosłym życiu. Dzieci, których rodzice noszą je na rękach, opiekują się nimi, a nie podrzucają babciom/nianiom, mówią do nich i bawią się z nimi, wyrastają na ludzi o dużym poczuciu własnej wartości, pewnie stąpających po ziemi. Ta prawda jest dla mnie wygodna, bo po prostu lubię być blisko Dziecka. Skutkiem takiego "attachment parenting" stało się MOJE całkowite uzależnienie. Nadszedł już czas, abym zaczęła się usamodzielniać, bo jeśli dłużej będę tak pazernie opiekować się Dzieckiem, zrobię mu krzywdę.
A od przyszłego tygodnia żłobek.... brrr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz