piątek, 23 stycznia 2009

Błędy, których miałam nie popełnić

Kiedyś czułam się taka mądra i wiedziałam, jakich błędów z całą pewnością w swoim życiu uniknę. Oto te, co do których już wiem, że poniosłam sromotną porażkę:

1. Nie będę gosposią mojego męża.

Chyba każda młoda dziewczyna wyobraża sobie swój idealny związek jako ściśle partnerski, oparty na równych prawach i sprawiedliwym podziale prac domowych. Ja tak właśnie myślałam. Nie będę prać skarpetek, bo pralka jest prosta w obsłudze. Nie będę codziennie pichcić obiadku, niech mnie zaprasza do restauracji. Nie będę wyłącznie odpowiedzialna za porządek w domu - myję łazienkę co drugi raz. I tak dalej....
Trzymałam się swoich zasad, jak mi się wydawało, bardzo konsekwentnie. Co sobotę nagabywałam o wspólne sprzątanie, wskazywałam konkretne prace do wykonania, czekałam, kłóciłam się, krzyczałam... aż w końcu ulegałam. Teraz, po paroletnim wspólnym prowadzeniu domu, moja rola jest już ugruntowana. Sprzątam, gotuję, piorę, robię zakupy, planuję posiłki. ABSOLUTNIE SAMA. Jak do tego doszło?
Łatwo powiedzieć, że sama sobie jestem winna, bo koniec końców wcale nie byłam taka konsekwentna. I jest to na pewno prawda. Roztrząsanie wad mojego męża nie jest tematem tego posta, a jednak do tanga trzeba dwojga.

2. Nigdy nie wyprowadzę się z mojego kochanego Żoliborza.

Do tej pory nie mogę do końca zrozumieć, kiedy zapomniałam o tym postanowieniu. Winę całkowicie zwalam na hormony buzujące w ciąży. Temat wciąż dla mnie bolesny - nie będę się teraz rozwodzić, bo wyrzuty sumienia na każde wspomnienie są zbyt żywe.

3. Moje dziecko nauczę usypiać samodzielnie.

Nie nauczyłam. W tym jednak wypadku nie mam zbyt dużego żalu do siebie. Do spraw wychowywania staram się podchodzić z dużym luzem i w większości spraw zdawać na sygnały wysyłane mi przez dziecko. Skoro do zasypiania potrzebuje bliskości rodzica, bujania, śpiewania i takich tam różnych, to niech ma. Przed maturą mu chyba przejdzie.

Ile warte są takie życiowe przysięgi i zobowiązania wobec samego siebie? Czy umiemy wybaczać sobie? Mnie łatwiej przychodzi wybaczanie innym, dla siebie mam niewielką wyrozumiałość i stawiam sobie wysokie wymagania. Dlatego zobowiązuję się doprowadzić do naprawienia błędu numer dwa. Na pozycję pierwszą już teraz mam niewielki wpływ, a co do punktu trzeciego, miłosiernie sobie odpuszczam:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz