Alleluja i do tyłu
Mam dwie przyjaciółki. W ogóle to mam więcej, dzięki Dobry Boże za każdą z osobna i za wszystkie razem, ale w tej notce wystąpią dwie. Obie mają przesrane w święta. Jedną były facet rozjechał emocjonalnym czołgiem. Dzieci odwiedzał. Przy okazji napomknął, że kogoś ma. W zasadzie to coś poważnego, bo mieszkają razem prawie rok. I w sumie, czemu nie, ślub biorą. I wyjeżdżają w podróż poślubną. Oraz na parę lat na inny kontynent robić międzynarodową karierę. Więc będzie mieć przerwę w ojcostwie, tak jakby full time. No. Drugą jakiś gość opieprzył w kolejce za niezdecydowanie i ogólnie przedłużanie. Nikt się za nią nie wstawił. Wyszła zanim czołg się rozpędził. Obie przeryczały całą noc. Wiecie, po co ja Wam tu opisuję prywatne dramaty bliskich mi osób? Bo to są prawdziwe dramaty, a ja sobie z cudzymi dramatami nie radzę. Z pierwszą spotkałam się na kawie, z drugą na śniadaniu. Z pierwszą użyłyśmy pełnego spektrum przekleństw i brzydkich słów pochodzenia genitalnego, by opisać byłego,...