Rozjechało mi się. Stoję w miejscu. W rozkroku. Osiem mam nóg i każda stoi na innym rozwidleniu tego samego skrzyżowania. Tkwię w miejscu. Chciałabym wierzyć, że to taka konserwacja na zimę. Ale chyba się zastałam. Za dobrze mi się zrobiło w trwaniu tu i teraz, za błogo... aż ogarnęło mnie lenistwo dobrobytu, bezruch, obrosłam w plany, zastałam się w bezpiecznym kątku i teraz nie mogę się ruszyć. Kto mnie łaskawie kopnie w dupę z rozbiegu? Bo mi tu gnuśnie i frustrująco, mam poczucie, że mnie coś omija, że prawdziwe życie toczy się za ścianką g-k. Słyszę je, widzę, czuję, czytam o nim. Zaczynam ciągle coś czytać, nic nie kończę. Codziennie postanawiam, że dziś wezmę i zrobię tą listę rzeczy do zrobienia. Punkt 1. Zrobić listę rzeczy do zrobienia. Na przykład: Rozkręcę orbitreka i wyślę do serwisu. Udało mi się tylko główki śrub rozwiercić, żadna ani drgnęła, cholera. To już chyba tak zostanie. Odbiorę te zamówione fronty (planuję remoncik, a co). Jakoś mi nigdy nie po drodze na d...