Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2013

Faza analna

No kto kocha swoje dziecko, ale się go wstydzi w miejscach publicznych, no kto? No na kim zupełnie nie robi wrażenia, że dziecko (wzrost 1,22, stopa 31) w eleganckiej restauracji rechocze i woła "mamusiu, chcę zrobić kupę do wanny" i stara się prowadzić pomimo to normalną lekko flirtującą konwersację stłumionym restauracyjnym tonem? Kto martwi się o makijaż i fryzurę i o swoje zdrowie psychiczne, a także relacje międzyludzkie, gdy dziecko woła "mamusiu" i ciągnie go za policzek, żeby na pewno skupić 100% uwagi na własnie wymyślanym dowcipie o dwóch pierdzących wiewiórkach. Mamusia się ubrała w minióweczkę, pantofelki i nawet usta pomalowała, a dziecko włazi pod stół i drze się "mamusiu, ciemno tu pod twoim dupskiem". Czyje dziecko wypluwa na wpół przeżutą krewetkę w tempurze na talerz i z radością krzyczy "mamusiu, mogę się wyrzygać na krzesło"? Czyje dziecko śpiewa "ja sobie sikam, ja sobie sikam" na jakąś melodię przypominającą k...

Uporządkuj mój świat

Znowu nie śpię. Z emocji. Coś się szykuje, coś jest nie tak. Jest jesień (deszcz + zimno + żółte liście = jesień, niezależnie od kalendarza), a ja jestem szczęśliwa! No ocokaman?? Mam za sobą przepiękny tydzień, mówię to z pełną odpowiedzialnością, choć zostały jeszcze dwa dni, bo na nie też mam piękne plany. Mam za sobą tydzień ciekawych doświadczeń, obfity, bogaty, różnorodny, że zdaje mi się, że to miesiąc a nie tydzień. Jakoś z rok temu pisałam, że latam. Wtedy to ja o lataniu nic nie wiedziałam, kochanieńka. Tego lata odleciałam na dobre, w siebie, poza siebie, poza rozsądek i na dodatek właśnie szykuję się do skoku ze skały bez asekuracji. Rok temu wierzyłam, że gdy lecę, to znaczy, że kiedyś spadnę. Teraz upadek jest tylko jedną z opcji. I wcale nie jest powiedziane, że na dnie nie będzie ciekawie. Mam z tego tygodnia dwie myśli mocno rezonujące. Pierwsza to taka, że warto puścić i zaufać, pomimo wszystkiemu. Ważna dla mnie sprawa, wbrew moim oczekiwaniom, planom, założenio...

Przetwory

Jak tam kochani, weki zrobione? Bo jesień już tuż za progiem. Mniej więcej od tygodnia upycham lato w mentalne słoiki. Mam całą półkę przecieru z nagiej opalonej i spoconej skóry. 20 litrów soku z pływającego Dziecka na wodzie jeziornej pół na pół z basenową. Dżemy z przytuleń, konfitury ze wschodów słońca w vinho verde, frużelina z salsy i twista przyprawiona pocałunkami w bramie. Kilka bardzo słodkich słoiczków ze spacerami po parku z kapiącym sokiem lipowym. Mimo wszystko nie czuję się gotowa. Dodatkowo zasuszyłam szum wody z fontanny, bilet na bal, stukot kół pociągu i plusk fal. Zblanszowałam nieprzespane noce. Niektóre posolone łzami, inne doprawione ostrym pieprzem. Lato było obfite i chcę je pamiętać, a już drżę od chłodnego porannego powietrza i na widok żółcących się liści.