Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2011

Wina i kary.

Pojawiły sie liczne wpisy na blogach opisujące męki przy stole świątecznym. Nie wyszłam na dwór. Objadłam się. Było zamieszanie. Spinałam się. Było za krótko. Za dużo ludzi. Za dużo jedzenia. Było źle, ciężko, frustrująco, męcząco, na siłę, za tłusto. A teraz się trochę się powymandrzam, gdyż spędziłam święta zupełnie w zgodzie z sobą i nie doświadczyłam żadnej z wyżej wymienionych niedogodności. Może z wyjątkiem kaca w wigilię i małego kacyka w drugi dzień świąt. Mój przepis na udane święta: dużo wina, mało jedzenia za to dobrego, dużo filmów o choince i świętym mikołaju, spacery po starym mieście, spotkania z fajną częścią rodziny oraz ze znajomymi (może być na wino), bejeweled (o matko, teraz wszędzie widzę rządki), a przede wszystkim - nie oczekiwać za dużo. Bo czy to nie jest tak, że święta planujemy od powrotu z wakacji? U kogo wigilia, kto zrobi makowiec, co kupić teściowi, ile wolnego dostanę w pracy, jak to ja sobie odpocznę, schudnę 3 kg do świąt, to będę mogła bezkarnie pr...

Najlepszego

Kurcze. Tyle w te święta tradycji i konwenansów które nas wiążą. Czy pamiętacie jeszcze co jest ważne w te święta oprócz prezentów, 12 potraw, humanitarnie wypatroszonego karpia, ekologicznej choinki, której zdjęcie publikuje się na fejsie i taguje na nim wszystkich znajomych? Wiele z nas ma dzieci, którym pokazujemy te święta i które właśnie wtłaczamy w reguły życia społecznego. Nie, bo rózga, nie bo Mikołaj nie przyjdzie, nie bo babci będzie przykro, nie bo nie dostaniesz dokładki sernika. To co dzieje się na mieście tak jakby nie pomaga w odnalezieniu sensu. Mnie, wbrew pozorom, rozpad rodziny pomógł. Pomógł uwolnić się od rodziny, czyli od pozorów. Gdy mam szansę spędzić święta na swoich warunkach, wiele rzeczy robię inaczej. Na przykład wigilię wigilii spędzam z przyjaciółmi i ich hałaśliwymi dziećmi w stanie lekkiego upojenia winnego. W koszyk w supermarkecie wkładam zamiast ton ryb, mięsa i warzyw, cztery butelki wina i krakersy. Siedzimy przy choince i przy stole założonym ...

Naprawdę idą

Obraz
Przygotowania w pełnym rozpędzie. Choinka check. Bombki check. Lampki check. Gwiazda betlejemska check. Stroik check. Pomarańcze z goździkami check. Prezenty check i cheque. Pierniczki check. Obrus check. Sianko check. Przeciwnie niż Frustratka cieszę się na te święta. Bo to będą moje pierwsze. Pierwsze które robię. Pierwsze bez gości. Myślę że pierwsze od lat naprawdę szczere w intencji, celu i przeznaczeniu. Bez przymusu, bez sadzenia, kadzenia, niezręcznej ciszy oraz karkołomnego lawirowania pomiędzy tematami, których nie wypada poruszać. Tylko po to by razem świętować. Taką mam przynajmniej nadzieję, której mieć mi nie wolno. Będzie tylko Dziecko i M. M w roli gdzieś pomiędzy gościem a domownikiem. M z kluczem do swojego mieszkania w kieszeni, z kluczem do mojego mieszkania w torbie. Jak to wszystko zaplanować, ale nie robiąc planów? Jak realizować wizję, ale się do niej nie przywiązywać? Z improwizacji nigdy nie byłam dobra. Love Actually obejrzane i obsmarkane. Jak tu nie wi...

Dlaczego piję rozpuszczalną

Kiedyś dawno temu wyrzuciłam wypasioną nokię do śmieci, a śmieci do zsypu. Potem przez kilka dni pan śmietnikowy dla mnie pracował, ale bez skutku. Innym razem będąc na wakacjach wyrzuciłam wraz z gazetą powrotny bilet lotniczy. Dodam, że działo się to przed nastaniem epoki biletów elektronicznych. Wyrzucam zdekompletowaną rzecz, np. słuchawki bez jednego dousznika (czy jak to tam się nazywa), a w parę dni później znajduję brakujący element. Wyrzucam formularze przelewu, a potem mam problem z ustaleniem numeru konta. Systematycznie wyrzucam wszystkie rękodzieła i rysunki Dziecka, bez sentymentu. Nie pamiętam o szczepieniach, urodzinach, rocznicach przebytych chorobach swoich ani Dziecka. Zatrzaskuję klucze do mieszkania w garażu, zostawiam lunch w samochodzie, ubrania do pralni wożę miesiącami w bagażniku. Gdy dzwoni do mnie koleżanka, to autentycznie się cieszę i jestem ciekawa co u niej słychać, ale za chiny nie pamiętam o czym rozmawiałyśmy ostatnio. No ale żeby zgubić pojemnik...

Porządki

Kto jeszcze wyrabia z czytaniem blogów? Ledwo jest czas żeby coś skrobnąć... Idąc z duchem czasu, czyli 4 lata za naukowcami amerykańskimi, odkryłam flipboard na ajfonie. Będę tam czytać blogi. Kto nie ma rssów to niestety się nie załapie. Będę czytać w korkach i w windach, w kolejkach i podczas manikiuru. Nawet czasami, ale to bardzo rzadko, podczas zabawy z Dzieckiem. W jednej ręce hotwheels, w drugiej ajfon i ŚCIGAMY się! Dziś zrobiłam porządek w readerze i mam zaledwie 130 blogów... uch.

Św. Mikołaj do mnie mejla napisał

.... a w mejlu był załącznik. I tak oto mam nowy nagłówek, osobisty, bardzo prawdziwy, bardzo piękny i różówy! Noszę przedszkolaka na plecach. Noszę 34 nawet w drugi dzień świąt. I zawsze, ale to absolutnie zawsze chodzę w szpilkach, nawet o 2 w nocy do łazienki na siusiu :) Dziękuję, Kochana!!

Zwierzątka

Prowadzę wojnę z molami, takimi od kaszy, i przegrywam. Zaczęłam ekologicznie i humanitarnie, od posprzątania, octu i pieprzu. Zwierzątka poczuły sie dobrze i bezpiecznie i zaczęły się mnożyć na potęgę. No to zrezygnowałam z humanitarnie. Zaczęłam je ekologicznie wybijać, klap-klap i wrzucać do śmieci organicznych. Widocznie mole nie mają świadomości zbiorowej, bo te nie wyklaskane nadal się pięknie mnożyły. Unia marzy o takim przyroście naturalnym! Wobec ewidentnego braku sukcesów, mimo wyjątkowo wysprzatanych szafek kuchennych, wciąż znajdowałam białe robale w herbacie owocowej i orzechach. Nie pomogły klipsy na torebkach, zakręcane słoiki, puszki i szafki spryskane octem a następnie posypane pieprzem mielonym. Odwiesiłam dumę, honor i zasady na hak i kupiłam pułapkę Rajd nasaczoną dobrą przemysłową chemią owadobójczą dedykowaną molom. Pułapki są duże i lepkie i montuje sie je na wewnętrznej stronie drzwiczek. Z chwilą zawieszenia mole przestały się objawiać. Przez pierwszy tydzień ...