środa, 9 kwietnia 2014

Odwaga

Przeczytałam (w zasadzie wysłuchałam) niedawno Apple Tree Yard by Louise Doughty. Jest tam taki fragment o odwadze, który mocno we mnie rezonuje. O tym, że z wiekiem stajemy się odważniejsi, że to co nas przeraża jako młodych ludzi, staje się w dojrzałym życiu pociągające i atrakcyjne.

“We discovered that safety and security are commodities you can sell in return for excitement but you can never buy them back.”

Czuję, że rośnie we mnie odwaga, by przekraczać granice i świadomie robić coś, co wzbudza lęk. Czasem nazywam to naiwnością. Szczególnie gdy wchodzę w coś potencjalnie niebezpiecznego z nadzieją, że wszystko dobrze się skończy. Ale jest to decyzja, by działać, a nie chować się. By wejść do jadalni i stanąć w obronie dziecka, bo jest małe i bezsilne, chociaż dziewczynka we mnie też się boi.

Teraz będzie trochę spojlerów. Książka jest zwykła i niezwykła jednocześnie. Słuchając jej, miałam ochotę na bieżąco ją opowiadać, relacjonować i dyskutować o niej... Bardzo mocno rezonował we mnie temat związku opartego na pożądaniu i tajemnicy. Pragnienie, by przeżyć coś takiego jest archetypiczne i utożsamiam się z nim. Niezwykłe było odzieranie potem tej tajemnicy z tajemniczości i odsłanianie przeciętności, która jest przecież piękna. Podwójne życie, realizowanie kilku scenariuszy na raz, bycie ognistą kobietą-wampem i jednocześnie stateczną "ozdobą domu", fajne, nie? Ale to temat gwałtu i poczucia winy ofiary gwałtu wyrwał mnie z butów. Czy fakt, że poszła na imprezę w sukience i bez majtek i wypiła o jeden kieliszek za dużo, daje komukolwiek prawo dostępu do jej ciała? Oczywiście, że nie. A jednak musi pokonać samą siebie, żeby wyjść ze schematu i dopiero postawiona pod ścianą mierzy się ze swoim poczuciem winy, znajduje granicę pomiędzy prawem do samostanowienia a prowokacją, człowieczeństwem a zwierzęcością.

"Maybe he wanted to fuck me because he knew that I had indeed simply by being who I was already fucked him.”

wtorek, 8 kwietnia 2014

Niedaleko od Rogowa w leśnej dziupli mieszka sowa...

... ale przyleciała na zwiady na moje osiedle i jej się spodobało.
Pojawiła się w pewną sobotę po południu jako zarys sowy na tle ciemniejącego nieba. Siedziała na dachu domu tuż na skraju komina. Wzbudziła radość dzieci i dorosłych. W niedzielę w świetle poranka była tam nadal. Po południu sąsiedzi zebrali się na klatce i pokazywali ją sobie palcem.
Zanim zaszło słońce, znalazł się ktoś z lornetką ornitologiczną i sowa w powiększeniu x100 okazała się piękna i wielka ze złoto-brązowym brzuchem i miedziano umaszczoną głową. Głową obracała zresztą jak to sowa o bardzo dużo stopni w każdą stronę.


Sowa w ów poniedziałek.

W poniedziałek sowa była.
We wtorek sowa była.
W środę była, więc zadzwoniłam do towarzystwa ornitologicznego i się dowiedziałam, że sowy tak robią. Znaczy tkwią w jednym miejscu, jak im tam dobrze i bezpiecznie. Latają przez około 1 h nocą i napełniają brzuchy myszami, a potem siedzą znowu. I że jak się rozglądają to im się unoszą pióra na głowie i są właśnie takie miedziane.
Deszcz był i zimno było, a sowa siedziała.
Okno w dachu obok sowy się otworzyło, ktoś wytrzepał koc, a sowa siedziała.
Wiał halny na zmianę pogody, a sowa siedziała, tylko teraz jakby trochę przekrzywiona w prawo.

Sowa nadal siedzi, choć minął szczęśliwie miesiąc i nikt już nie wierzy, że to prawdziwa sowa. Teraz jest pytanie, kto wlazł na komin 6-piętrowego bloku i umieścił tam bardzo autentycznie wyglądającą, a jednak sztuczną sowę z obrotową głową? Obcy? Ruscy? CIA? Ja nie wiem, ale zbiega się to w czasie z aneksją Krymu, rocznicą śmierci Papieża oraz Smoleńska, więc nie może być to przypadek.

Sowa dziś.



poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Bardzo głupie coś

Bardzo fajne coś znalazłam na fejsie. (Och, ile błędów gramatycznych można popełnić w jednym zdaniu, tyle co błędów życiowych w jedną sobotnią noc). I bardzo głupie to jest, o to:






Zupełnie się z tym nie zgadzam. Na przykład nie zostawia się na fejsbuku śladów związku z mężczyzną żonatym, nawet jeśli związek ten trwa lata, bo na przykład mężczyzna ten nie odchodzi wciąż od swojej żony, gdyż na przykład stale ją kocha miłością wielką, tylko na przykład narobił sobie takiego bigosu z życia, że sam nie wie, jak to odkręcić i w sumie nikt, nawet połączone siły gugiel-fejsbuk, nie wiedzą.
Albo się nie zostawia, gdy jest się na przykład w związku z mężczyzną, który nie ma konta na fejsbuku. Są tacy.
Co nie ma żadnego związku ze związku zdrowiem.