wtorek, 29 marca 2011

Jak nic się nie dzieje, to trzeba się cieszyć, bo może zacząć się dziać.
Typowo, najpierw katarek, potem kaszelek, a nagle w nocy, buch! Ja chcę do dużego łóżka. Biorę do dużego łóżka, a Dziecko parzy. Całe parzy, nawet stopami. Ile tych celsjuszy było, pozostanie tajemnicą, gdyż Dziecko na hasło termometr wpadło w histerię, mamo, błagam cię nie rób mi tego. A jak wiadomo mierzenie temperatury jest niezwykle bolesne i w zasadzie tylko fachowcom II stopnia się to udaje bez uszkodzenia witalnego organu ciała pacjenta. No to dałam Dziecku spokój, również z tego względu, że liczyłam na szybkie ponowne zaśnięcie.
Nic z tego. Dziecko miało majaki gorączkowe i mówiło, ja jadę, a on woła You win! (tak, tak, językami mówiło). Głaszcz mnie, ale ty nie tata, nie lubię jak mnie głaszczecie naraz. Jedną ręką mnie głaszcz! Co to jest? Poduszka. Ale jak na nią nie patrzę to zmienia się w potwora. Co to za metka co mnie drapie? A na koniec. To teraz idziemy spać, bo musimy rano wstawać do przedszkola.
Poranek zaczął się od sesji telefonicznej z numerem Przychodnia dom i Przychodnia kom. Nie załatwiłam niczego, bo się nie połączyłam ani razu przez pół godziny.
A teraz szare komórki pracują aż się dymi, żeby ułożyć łamigłówkę - ja w pracy dziś i jutro, M spotkanie dziś o 15 i jutru o 12.30. Chyba się nie obejdzie bez wsparcia zewnętrznego...

poniedziałek, 28 marca 2011

WC Królik

Nie to że nic się nie dzieje... no nie.
Dużo się dzieje tuż obok, ale przecież nie będę pisać o kimś innym. To plotkarstwo.
W moim życiu dziś był trudny poniedziałek, aż nie chce się gadać.
Może za jakiś czas.
Choć ogólnie do przodu. Choć jednak lista spraw niezałatwionych rośnie.
I codziennie dochodzą nowe.
Na przykład ta lampka w ekspresie cały czas mruga.

W międzyczasie Dziecko się wyprowadziło z naszego łóżka na własne życzenie, co przyjmuję z uczuciami ambiwalentymi. Oraz zostało fachowo zdiagnozowane jako ekstrawartyk, typ poznawczy i myślący. Też mi odkrycie.
No i typ poznawczo-myślący (przeciwieństwo to obserwująco-czujący) odebrał od M wstępne przeszkolenie z obsługi konsoli przenośnej. W związku z tym pod nieobecność M zajmuję się wyciąganiem maleńkich kosteczek z grami spod kanapy oraz stylusa z kakao. Oraz gram w grę polegającą na pękaniu bąbelków na folii i umieszczeniu króliczka w toalecie.

poniedziałek, 21 marca 2011

Kiedy mały jest wielki

Dziecko w zabawie ujawnia swój geniusz:
Przy grze w wyścigi:
- Kupmy coś dla tego samochodu.
- Nie mamy tyle pieniędzy.
- To kupmy trochę pieniędzy.

Przy zabawie w policjanta który wlepia mandat.
- Bierzesz 4 pieniążki, wkładasz do takiej maszyny w ścianie, i wyciągasz 5 pieniążków.

Na spacerze:
- Powiedziałem do ciebie "proszę potrzymaj mój samochód". Jak ja mówię "proszę", to ty masz powiedzieć "dziękuję".

W aptece:
- Poproszę lizaka podłogowego.
- Jaki to jest podłogowy?
- Taki zrobiony z podłogi.

Na wieść o urodzeniu się małego dziecka:
- Jest bardzo malutki?
- Tak.
- To musimy go zabrać na ferie, żeby urósł.

Podczas prac domowych:
- Kiedy ja będę taki duży, żeby chodzić na szkolenia?

A to wszystko jednego dnia. Było tego więcej, ale moja pamięć jest zawodna...

piątek, 18 marca 2011

Po bardzo długim tygodniu

No i zgubiło mi notkę... a szło to mniej więcej tak.
Zaskakują mnie pytania typu, mamo do czego służą cycki? Na szybko podaję trzy podstawowe zastosowania, ale od tamtej pory to już ciągle układam w głowie listę i następnym razem pójdzie mi lepiej.
Dziwią mnie wieści, że ludzie co mnie w sposób zadeklarowany nie lubią, odwiedzają mojego blogaska regularnie i jeszcze mają na jego temat zdanie. No doprawdy, toż to pffff.
I zupełnie jest dziwnie z tą Siostrą. No jakby nigdy nie wyjeżdżała, taka normalna. Trochę jeszcze zalatuje masłem orzechowym, ale jest zupełnie taka sama :) Tylko na Skypie się wcześniej pojawia.
W kwestiach organizacji rodziny, to M miał dziś zawieźć ekspres do kawy do serwisu, pozbawiając mnie środka lokomocji, ale ponieważ spędziłam we wczorajszej piździawie godzinę na placu zabaw bez okrycia głowy i w pantofelkach, to dziś mnie łamie i pobieram auto, korzystając z ogólnego rozespania.
Idę budzić Dziecko, choć nie wiem, jak to się uda. Dziecko ma pierwszą grę wideo (hotwheels, ofkors) i pójście spać przed 22 jest dość trudne do wypracowania w drodze komunikacji bez przemocy.

poniedziałek, 7 marca 2011

Parkowanie

Po 10 czy 11 dniach gęstej atmosferki M zaczął zmieniać swoje zachowanie. Objawiało się to głównie kompulsywnym praniem oraz przysiadaniem się do mnie na kanapie bez ajfona/ajpada w rękach.
Być może nawet doszlibyśmy do etapu, kiedy coś powie, ale wziął się drań na sposób. Jako że dzielimy nie tylko troski dnia powszedniego ale także zdarzające się nieszczęśliwe wypadki, wykorzystał podstępnie fakt, że ktoś zaparkował sobie auto na prawych tylnych drzwiach naszego peżocika. I w ten to sposób musieliśmy porozmawiać. Co wyglądało tak, że M o 6.15 w niedzielę oświadczył iż ubiegłej nocy miało miejsce fatalne zdarzenie, po czym wrócił do spania na 4 godziny. Obejrzałam straty i nie sposób ich zignorować, chociaż M się to jakoś udaje....
Miałam wykonać telefon do przedstawicieli służb mundurowych, ale przecież nie znam szczegółów....
Więc w ten piękny słoneczny poranek poniedziałkowy (a propos, tyle dni słonecznych w marcu to jakaś anomalia, no nie? czuję się rozpieszczona promieniami..., zaczynam używać filtra 50tki) wybieram się do pracy środkiem komunikacji zbiorowej, a M pozostaje na placu boju z Dzieckiem, mlekiem sojowym w słoiku oraz dziurą w samochodzie i perspektywą wizyty na komisariacie Włochy. Dziecko raczej będzie go wspierać duchowo. Dziś obudziło się o 6.10 i pyta, czemu nie śpię. Za mały jest, żeby mu mówić, że taka brutalna rzeczywistość matki, więc zaproponowałam coby wrócił do spania, no chyba że bardzo chce już wstawać. Spojrzał na Maurycego i podjął bardzo dorosłą decyzję. Śpi.
A takie miałam plany związane z tą gęstą atmosferką w domu, na przykład wybierałam się na manifę fęministyczną. A co, przyda się jakieś zrównanie zarobków, dłuższe macierzyńskie, wychowawcze i weekendy, a także wolne z okazji miesiączki i zespołu przed. Ale wiał wiatr i zbierało się na śnieg, więc nie poszłam i teraz muszę pracować na równi z facetami za mniejsze pieniądze. Takie życie.

środa, 2 marca 2011

Gwarancja wygasła

Zepsuł się ekspres do kawy. Tak samo jak M. Niby działa i kawę wydaje, ale świeci się lampka kontrolna, wg instrukcji "niezwłocznie skontaktować się z punktem serwisowym". Dzwonię więc do nich i mówię, że niby jest, ale się do mnie nie odzywa, nie dzwoni, nie pisze, no ciche dni mamy. A oni na to że to normalne chyba po tylu latach eksploatacji. Ale żeby aż tyle tych cichych dni?
No tak. Nikt nie obiecywał że będzie szałowo w końcu. Proponują nowszy model, ale gwarancji na dłuższe przebiegi nie dają.
Rozważę, sprawdzę zdolność kredytową.
Ale zamówienia jeszcze nie składam. A nuż się ten mój opamięta?
Bo wszystko od niego zależy teraz. Ja już wykonałam komplet czynności serwisowych będących po stronie użytkownika. Dodatkowo przetarłam mikrofibrą i przedstawiłam listę oczekiwań. Jest krótka, choć ambitna. Chcę aromatycznego espresso a nie plujki z baru dworcowego. Czasem chcę latte na sojowym. Ale przede wszystkim chcę, żeby był dyspozycyjny i niezawodny w granicach przewidzianych przez producenta. Nie koniecznie aż tak jak pisali w ulotce, wystarczy tak normalnie. Żeby można było na nim polegać.