sobota, 31 października 2009

Kac


Objal mnie i przytulil mocno i tak trwamy w objeciach od rana. W sumie chcialam to mam. Dziecko odstawione, spi cala noc, to co tam, wzielam i sie upilam.
I nie bylo warto, oj nie. Od dzis slubuje byc odpowiedzialna matka i nie naduzywac alkoholu. 3 kieliszki to maks, potem tylko woda.
No bo tak. Glowa mnie boli, spac mi sie chce, nie mam cierpliwosci ani pomyslow.
Cierpi na tym of course Dziecko, ktore z rana zaliczylo dwugodzinna zamule przed telewizorem, byle jakie sniadanko i matke co wszystko w kuchni rozlewa. Gotowanie mi dzis wybitnie nie szlo, nawet mi nie smakowalo, wiec Dziecko jedzie na ciachach. Na spacer poszlismy za to dlugi, bo mialam nadzieje ze mnie troche przewietrzy, ale gdzie tam. Za to nie dotarlismy na proszony bal halloweenowy. Biedne Dziecko, rozrywek go pozbawiamy.....

Po tym odstawieniu tak w ogole, to jestem zadowolona, chociaz Dziecko spi duzo krocej. Moze sie wydluzy? Moze. Jak zwykle, kazde dziecko jest inne i wszystko sie moze zmienic.

Kupilam sobie nowego Stiega i zamierzam sie do niego dzis dobrac. Nie uzupelnialam juz dawno listy lektur i chyba mnie za to wyrzuca z aktywu bibliotecznego.

Po za tym jestem gruba i niezdrowo sie odzywiam. I napijam.

wtorek, 27 października 2009

Viva pincolada

Znowu minął cały tydzień bez blogaska, a tu zmiany, zmiany, zmiany. Przede wszystkim zmiany stężenia hormonów. PMS przegnany. Reszta to i tak złudzenie, czyli tzw sposób pojmowania świata, który raz jest mroczny, wilgotno-lepki i samotny, kiedy jadę na estrogenach, a potem różowy i przytulny.
Dziecko nie tylko odstawione (viva pinacolada!), ale również śpi(cięgiem, bez budzenia przez 9 godzin!) we własnym wyrku i kto by się spodziewał, że tak szybko pójdzie, no na pewno nie ja, a tu rach ciach i mam duże Dziecko.
Dziecko ma apetyt jak górnik przodkowy czy inny młotkowy. Może to robale?
Z tą pinacoladą niestety nadal teoretyzuję, bo nie mam składników, ale się poprawię.
Wczoraj se dom sprzątłam i dziś se będę popijać przez słomkę i z palemką.
M uśpił Dziecko i cośtam w okolicach prania nawet ostatnio się udziela, jak również obsługiwa zmywarkę, co mu się chwali i zostaje niniejszym docenione na łamach poczytnego wydawnictwa Agatopis.
W zakresie rozwoju osobistego zostało mu naprawdę kilka kwestii, a to:
- kontrolowanie lokalizacji brudnych skarpet (może gpsy trzeba im wszyć jak psom?)
- ścieranie blatu kuchennego po pracach kuchennych
- usuwanie owłosienia z odpływu kanalizacyjnego waniennego
- ścielenie łóżka
(o maj, to naprawdę krótka lista, a myślałam że piszę ironicznie!)
No i widzisz moja siostro, co przylatujesz już za 4 tygodnie i 2 dni, że z powodu tego ostatniego podpunktu nie warto przywozić mi narzuty, bo i tak będzie leżała za łóżkiem na podłodze.


Dobra, to lecę do roboty, ratować świat, bo się trzęsie w posadach i naprawdę kiedy ten kryzys się skończy??????

wtorek, 20 października 2009

bleeeeeeeeeee

Dziś nie daję rady.

Kto ma dobry humor i nie chce się dołować, niech dalej nie czyta.

Ale ja nie daję rady i nie będę tego tłumić, bo po to mam blogaska, żeby sobie pisać co tylko chcę. I co mi leży na sercu. A leży mi dużo.
Włosy mi się nie ułożyły, rozmazał mi się tusz i musiałam zmyć makijaż, ubrana jestem w byle co, bo Dziecko rano też było nie w sosie. Wyglądam strasznie.
Asystentka u dentysty mnie olała, więc wyszłam po półgodzinnym czekaniu. Telefon od dentysty z przeprosinami trochę poprawił sytuację.
Dziecko miało podły humor, to już było. W ogóle jest strasznie uparte i nie daję sobie z tym rady.
W domu mam jakąś tonę rzeczy do zrobienia i w zasadzie nie wiem w co ręce wsadzić jak wracam z roboty. O tym żeby siąść na kanapie i odpocząć to se pomarzyć mogę.
Nie mam żadnych planów życiowych, nie wiem co jest moją ambicją i do czego dążę.
Czuję się samotna, pozbawiona wzniosłych uczuć, nie adorowana, nikt do mnie nie dzwoni i nigdzie nie chodzę.
Czarna rozpacz.
PMS? Jeśli tak, to najgorszy w moim życiu.

poniedziałek, 19 października 2009

Odstawianie - Noc 3 (noc misia)

Obwieszczam odstawienie. Noc 3 była krótka, bo poszliśmy spać (my czyli Dziecko też) przed północą. Pobudka w zasadzie tylko jedna, początkowy bunt został spacyfikowany herbatką i dużą ilością miłości matczynej.
Już teraz mogę powiedzieć, że Dziecko w zasadzie to tego karmienia nie potrzebowało. Ma lepszy apetyt na śniadanie, troszkę bardziej się tuli w ciągu dnia, za to śpi mocniej i przez pewną część nocy w swoim łóżeczku.
Jeszcze nie wiem, jak rozwinie się akcja "każde dziecko swoje łóżko ma".

Za to sztuka fajna, och fajna. No naprawdę coś innego, ale super. Nie mam siły na recencję. Idę po kawę.

niedziela, 18 października 2009

Odstawianie - Noc 2

Boze, jakie mam madre Dziecko. Spalismy. Co prawda z 2-godzinna przerwa, ale takie sie zdarzaly i przy cycu. Wiec jest ok. Zasypia w wozku, potem spi w lozeczku, potem znowu bujanie w wozku, nad ranem troche spal z nami.

...

I tylko M mnie zawiodl.

piątek, 16 października 2009

Odstawianie - Noc 1

No to sie zaczelo. Kilka rzeczy mialo miejsce:
Po pierwsze wszystkim powiedzialam, zeby sie zmotywowac pozytywnie.
Po drugie powiedzialam Dziecku, cyca chora.
Po trzecie zjadlam sernik.
Po czwarte wlasnie przeczytalam na ulotce tego antybiotyku "mozna stosowac w czasie laktacji". Cholera! Durna baba dentystka powiedziala, zdecydowanie odstawic! Farmaceutka potwierdzila!
Jest 20.34. Mamy za soba dwie nieudane proby zasypiania polaczone z placzem, moim rowniez. No i teraz to juz chyba trzeba ciagnac, bo to nie fair wobec Dziecka. Najpierw cyca chora, nie ma cyca. Ryk itede. A potem, a w zasadzie masz. To brak szacunku.
Zeby mi tylko nikt potem nie mowil ze to przez te pinacolady.
===
Jest 22.00. Spi w wozku i nawet poszlo gladko. Wystarczylo zaspiewac Panie Janie tak z 300 razy. Ale jest kicha, ktorej sie nie spodziewalam - kicha w oponie wozka. Nie mam pojecia gdzie pompka. Niezly czad.
No dobra, zrobilam herbatke dla Dziecka, szalwie dla siebie (przy okazji przemywam rane:)) i ide spac na kanapie bo boje sie przekladac Dziecko. Caly dzien myslalam o tej nocy, a jednak nie jestem dobrze przygotowana i nie przemyslalam sprawy do konca. Wlasciwie zaplanowalam tylko ze sie nie wyspie:)
To ide.
===
Jest 7.15. Zyjemy oboje. Bylo w porzo i jestem dumna z mojego Dziecka. Pierwsza pobudke zniosl ciezko i rozpaczal, ale przy drugiej powiedzial "cyca niema" i siegnal po butle z herbatka!

Odstawianie - Preludium

Ząbkuję. Ja, osobiście. I to ząbkuję niefortunnie, bo oto ząb wyrzyna się z tkanki dziąsła i wrzyna w tkankę innej części mojej jamy ustnej, której nazwy nie znam.
Poszłam do dentysty, który wsadził mi w otwór gębowy kolejno: strzykawkę, skalpel, małe szczypce, paczkę waty, nożyczki, rurkę, drugą paczkę waty, duże szczypce.
Oczy oślepione lampą stomatologiczną przesłoniła mi mgła bólu spotęgowanego obrazami, które podsuwała mi wyobraźnia - tych płatów skóry usuwanych z dziąsła.
W takim właśnie momencie podjęłam decyzję, że przyjmę antybiotyk, jako że ma mi on przynieść ulgę niemalże natychmiastową. Decyzja ta implikuje odstawienie Dziecka od cyca na cito.
I tak jestem oto w piątkowe popołudnie w pracy, chyba po raz pierwszy w życiu marząc, aby weekend nie nadszedł. Prawda jest taka, że boję się jak cholera.
Nie jestem dobrą matką i brak mi konsekwencji, a przez moje wahania decyzyjne Dziecko wyrośnie na aspołecznego grubasa albo innego telemaniaka z lękiem wysokości. A teraz decyzja zapadła i moja niekonsekwencja nic tu nie poradzi. Nie ma cyca i już.
A conto tego odstawiania przyjęłam dwukrotną zalecaną dawkę nurofenu.
Oraz, zaplanowałam na czwartek upicie się pinacoladą.

czwartek, 15 października 2009

Alle czasy

Wiem, wiem, dawno nie pisałam, ale miałam masę pracy i ani na moment nie mogłam się oderwać. Potem spadł śnieg i wszystko wzięło w łeb, znaczy zebranie odwołane i po co ja tak zasuwałam??
Więc obecnie sytuacja przedstawia się tak, że zebranie jest za tydzień a ja jestem już do niego przygotowana. I co ja mam ze sobą zrobić? Skoczyć na Rodos na parę dni, może?
Etam kto by chciał na Rodos, kiedy w Warszawie Alpy zaśnieżone:)
No nic.
Z wartych uwagi przeżyć ostatnich dni:
- zakupy na Allegro rulez (i reklama radiowa Allegro też - "to mówiłem ja, trampek z Allegro")
- kupiłam (na Allegro) spódnicę w rozmiarze 36, przysłali 34 i dobra jest!
- poszłam w tym tygodniu 2 x na zakupy z M no i z Dzieckiem, bo jak inaczej. Pierwszy raz wypieram z pamięci, bo psuje mi moje dobre nastawienie do posiadania rodziny. Drugi raz zachowam, ale w teczce oznaczonej jako "będziemy się z tego kiedyś śmiać". W całym centrum handlowym M podobały się tylko jedne buty. Każdy zna to uczucie, nie. Tylko te i żadne inne! Ale klops, bo akurat z tych butów był tylko jeden - prawy, lewy wyszedł i nie wrócił. M wyciągnął iPhona i stał z tym prawym w jednej ręce, a drugą ręką przeszukiwał internet za lewym. Nie żartuję. Dziecko chciało w tym czasie na zmianę ciacho, piję-piję i tur-ta. Oczywiście wszystko w biegu.
- i o kurcze, chyba nabiał nam nie szkodzi. Dziecko zjadło w żłobku mega drożdzówę z twarożkiem i nic. Nie mogę się doczekać pizzy.

Mamy jeszcze ostatnio akcję "Każde dziecko swoje łóżko ma!". Przebieg zdarzeń mrozi krew w żyłach. Dziecko zasypia w naszym łóżku lub w wózku (częściej). Jest przenoszone do łóżeczka, budzi się, zabieramy je do naszego łóżka, przenosimy do łóżeczka i tak w kółko. Pierwszej nocy osiągnęliśmy następujące czasy łóżeczkowe: 30 min, 7 min, 2 min. Drugiej nocy: 10 min, 0 min. Trzeciej nocy: 7 godzin !!!, 10 min. Na noc czwartą czekam z zapartym tchem!

To pisałam ja, matka z Allegro.

wtorek, 13 października 2009

Kryzys

No i dopadl mnie kryzys. Ale nie ten ekonomiczny, bo ja nie o tym. Chodzi o kryzys macierzynstwa. A jeszcze 10 dni temu siedzialam sobie na konferencji i myslalam o tym, jak to moje serce jest rozdarte pomiedzy praca a Dzieckiem. W dwa dni po konferencji Dziecko sie rozchorowalo zalatwiajac mi w ten sposob L4 i mozliwosc legalnego porzucenia pracy na rzecz zycia kury domowej. Minely kolejne dwa dni, w trakcie ktorych intensywnosc moich aktywnosci matczynych przekroczyla punkt krytyczny i poczulam ze dam duzo (pieniedzy!) zeby pozbyc sie Dziecka z mojego zycia choc na pare godzin.
Dzieki rodzicom krysyz pokonalam. I sa same tylko plusy calej tej sytuacji:
- wykrystalizowaly sie moje uczucia do Dziecka i nie musze sie ich wstydzic
- mam nowy plaszcz i pasek
- pogadalam sobie z przyjaciolka i zobaczylam, ze inni maja takie same problemy jak ja, takie same rozterki i tak samo jak ja walcza kazdego dnia o normalnosc i rownowage
- ze o rodzicach nie wspomne (utu-utu)
Aaaa, jest jeden minus. Pinacolada bez alkoholu to nie to.

Dojrzewam do decyzji od odstawieniu Dziecka, musze sie napic. I wyspac. Zasnac po pijaku i obudzic sie z kacem.

piątek, 9 października 2009

O, życie

Jadąc dziś do pracy (dom bez dachu umeblowany został stołem i krzesłami ogrodowymi, no nie wiem, poczekam na ciąg dalszy zanim skomentuję) doszłam do wniosku, że mnie w zasadzie nigdy nie dręczyło pytanie o sens życia. Jako nastolatka byłam pewna, że życie sensu nie ma, typowe. Potem zaczęłam pracować i pojęłam w mig, że w tym wszystkim chodzi o samorealizację poprzez zaspokajanie ambicji i zdobywanie umiejętności praktycznych czyli rozwój osobisty. Pffff. Teraz jestem tzw. Kobietą Dorosłą i znów zagadki egzystencjonalne mnie nie nurtują. Wiem, że celem mojego życia jest wychowanie dzieci na ludzi, a praca jest tylko środkiem.

Wiem też (a raczej mam nadzieję), że to nie jest cel ostateczny i że za parę lat (ładnych parę lat) ten cel się zmieni. Nie wiem na jaki. Ale modlę się, żebym umiała go szybko zidentyfikować.

Bo to właśnie o to chodzi – znać swoje priorytety, poświęcać się im i znajdować w nich satysfakcję.

No to ja już dziękuję, idę zdobywać środki na realizację mojego celu życiowego.

poniedziałek, 5 października 2009

Po urlopie, buuu

Mam nową szafkę w łazience i kocham ją.
Poza tym to jesień, a jak jesień i Dziecko, to robimy ludziki z kasztanów. Uważam, że powinni tego uczyć w szkole rodzenia, bo to równie trudne co pielęgnacja pępuszka. Jak ustawić ludzika na dwóch nogach żeby stał po doczepieniu głowy? z czego robi się oczy? skąd się czerpie taką wiedzę? Wyszło takie cudo z Planety Casstan :)Poza tym tęsknię do upału, plaży i pinacolady.Bo u nas katar, ból gardła i bałagan:(((

piątek, 2 października 2009

Zaleglosci

Bylam dzis i wczoraj (i jutro bede) na konferencji. Mowia nam tam, zeby blogowac, twittowac, facebookowac, goldenlinowac, linkedinowac, a nawet naszoklasowac. To wszystko w imie rozwijania wlasnej firmy oraz siebie samego jako osoby znaczacej cokolwiek w wirtualu. No wiec bloguje. Na inne nie mam czasu, ani pomyslu.
No wiec bylam na konferencji a M byl z Dzieckiem. I uwaga, bylo im razem dobrze, nie plakali, nie smsowali co 5 minut i ogolnie dali sie ponetworkingowac. Wspaniale! Chociaz z drugiej strony zenujace, ze wspanialym nazywam cos co powinno byc norma. Ale niech tam. Jest wspaniale:) oby tak dalej chlopaki!
No wiec w domu wspaniale, konferencja fajna, wakacje byly zaje.

To teraz o wakacjach.

1. Przede wszystkim, niech zyje all inclusive. To moje pierwsze doswiadczenie z takim luksusem. I sie przywiazalam, nie powiem. Teraz jak wybija 11 to moje kubki smakowe w akcie samoobrony zaczynaja produkowac posmak pinacolady. Musze isc na zakupy i kupic skladniki. Bede pic pinacolade co wieczor, a w weekendy o 11. I wieczorem tez.
Nie powiem, wyhodowalam jakis waleczek na brzuchu na tym AI, ale taki tluszcz zrobiony z alkoholu podobno sie prosto spala;)

2. Po drugie tesknilam do blogaska. Och jak tesknilam! Jak sie juz nabierze nawyku pisania, to jest formulowania zdan ze swoich mysli, nie da sie tych mysli po prostu zatrzymac w glowie. Moze moja glowa jest na to za mala, a moze to jest tak, ze jak juz sie raz otworzy myslom droge na zewnatrz, to one sobie chca wychodzic kiedy maja ochote. Powaznie mowiac, to po prostu uzaleznilam sie i mam nawyk ukladania zdan, robienia mentalnych notatek, a potem publikowania ich. Wiec postanowienie: nie jezdzic na wakacje bez internetu, a jesli juz, brac notes i pisac, pisac, pisac.

3. Po trzecie (uwaga, bedzie odkrywczo) wakacje z Dzieckiem sa inne niz bez. Zasadniczo roznia sie nastepujacymi elementami:
- podrozuje sie z proszkiem do prania i rzeczywiscie sie tego proszku uzywa
- AI sie oplaca, bo (pinaaaaacoladaaaa) i tak siedzi sie w okolicach basenu hotelowego
- najgoretsze godziny dnia spedza sie w pokoju hotelowym, bo Dziecko Spi
- oprocz portfela, paszportu i aparatu fotograficznego trzeba pilnowac rowniez pileczki i lopatki. Ludzie kradna!
- zamiast obserwowac kto na plazy/nad basenem jest grubszy a kto chudszy ode mnie, zajmowalam sie studiowaniem zachowan rodzicielskich i wyciagnelam niepokojace wnioski dotyczace mojej postawy. No wiec jestem matka-wariatka i uwazam ze wiekszosc osob powinna utracic prawa rodzicielskie.

4. Po czwarte poczynilam obserwacje na temat roznych narodowosci i oto moje wlasne stereotypy.

Anglik
Latwo go poznac w kazdej sytuacji, ale najlatwiej gdy jest rozebrany. Otoz cialo Anglika przyozdobione jest tatuazami bez wzgledu na jedrnosc i ponetnosc tegoz ciala. Na plazy wyrozna sie tym ze czyta, czesto gazete, ale zwykle czyta. W barze charakterystycznym dla Anglika drinkiem jest piwo.

Angielka
Oprocz tatuazy wyroznia ja tusza. Bez wzgledu na stroj i makijaz. Angielki sa tluste. Czytalam kiedys ze nadwaga jest narodowym problemem w Wielkiej Brytanii. Otoz mam wiadomosc: ten problem urosl do rangi miedzynarodowego, przynajmniej w okresie wakacji, gdy Angielki maja tendencje do podrozowania i rozbierania sie do bikini.

Rosjanin/Rosjanka*
Jesli w miejscowosci wakacyjnej napotka sie osobnika w koszuli/bluzce z kolnierzykiem, w spodniach z kantem, koszula w spodniach, pelnych butach, mozna miec pewnosc ze to Rosjanin/Rosjanka. Ludzie ci sa raczej smutni i bardzo bladzi. Unikaja kontaktu wzrokowego i nie usmiechaja sie (jak agenci KGB). W przeciwienstwie do Anglikow, bardzo slabo mowia po angielsku. Nie czytaja. Niektorzy pozwalaja swoim dzieciom sikac pod palme przy basenie. Skrupulatnie pilnuja swojego dobytku - idac na lunch zabieraja znad basenu wszystkie swoje akcesoria, lacznie z dmuchanym krokodylem, ktorego podczas posilku trzymaja pod stolem.
*Jestem rusofobem.

Szwedzi
Oprocz wygladu wyroznia ich duza liczba dzieci. Mam tego lata cieple uczucia do Szwedow, poniewaz jest to narod z ktorego wywodzi sie Stieg Larsson, ktory z kolei dostarczyl mi niezwyklych doznan czytelniczych.

Polacy natomiast sa chudzi i ladni. I czytaja.