A od przyszłego tygodnia żłobek.... brrr.
wtorek, 27 stycznia 2009
Usamodzielnianie matki
A od przyszłego tygodnia żłobek.... brrr.
niedziela, 25 stycznia 2009
Proste radości życia
Teraz Dziecko ma drzemkę, więc z prawdziwą przyjemnością, słodką kawą i ciachem zasiadam na moment przed ekran komputera. Jest mi naprawdę dobrze.
Za chwile Dziecko i Mąż się obudzą i będzie jeszcze lepiej.
Mrrrrrrrrr.
piątek, 23 stycznia 2009
Błędy, których miałam nie popełnić
1. Nie będę gosposią mojego męża.
Chyba każda młoda dziewczyna wyobraża sobie swój idealny związek jako ściśle partnerski, oparty na równych prawach i sprawiedliwym podziale prac domowych. Ja tak właśnie myślałam. Nie będę prać skarpetek, bo pralka jest prosta w obsłudze. Nie będę codziennie pichcić obiadku, niech mnie zaprasza do restauracji. Nie będę wyłącznie odpowiedzialna za porządek w domu - myję łazienkę co drugi raz. I tak dalej....
2. Nigdy nie wyprowadzę się z mojego kochanego Żoliborza.
Do tej pory nie mogę do końca zrozumieć, kiedy zapomniałam o tym postanowieniu. Winę całkowicie zwalam na hormony buzujące w ciąży. Temat wciąż dla mnie bolesny - nie będę się teraz rozwodzić, bo wyrzuty sumienia na każde wspomnienie są zbyt żywe.
3. Moje dziecko nauczę usypiać samodzielnie.
Nie nauczyłam. W tym jednak wypadku nie mam zbyt dużego żalu do siebie. Do spraw wychowywania staram się podchodzić z dużym luzem i w większości spraw zdawać na sygnały wysyłane mi przez dziecko. Skoro do zasypiania potrzebuje bliskości rodzica, bujania, śpiewania i takich tam różnych, to niech ma. Przed maturą mu chyba przejdzie.
Ile warte są takie życiowe przysięgi i zobowiązania wobec samego siebie? Czy umiemy wybaczać sobie? Mnie łatwiej przychodzi wybaczanie innym, dla siebie mam niewielką wyrozumiałość i stawiam sobie wysokie wymagania. Dlatego zobowiązuję się doprowadzić do naprawienia błędu numer dwa. Na pozycję pierwszą już teraz mam niewielki wpływ, a co do punktu trzeciego, miłosiernie sobie odpuszczam:)
środa, 21 stycznia 2009
Jestem w sieci
Hmm, jestem. Jestem i mam coś do powiedzenia. Zaraz to powiem:)
Witam w mojej prywatnej cyberprzestrzeni. Mimo odpowiedniej daty urodzenia, nie należę do pokolenia NETu. Z dużym opóźnieniem odkrywam zalety sieci. No, może z wyjątkiem zakupów :)
Na fora internetowe trafiłam niecały rok temu. Przynależność do społeczności internetowej wywołała we mnie euforię. Zachwyciła mnie bliskość z innymi forumowiczami, a także ogrom bezinteresownej pomocy, zaufania, wsparcia i ciepła bijącego z każdego wpisu. Znalazłam namacalny dowód na to, że ludzie są dobrzy i życzliwi. Dzięki temu sama stałam się lepsza i bardziej uprzejma w realu.
Kiedy to mówiłam głośno, P śmiał się, że tak późno odkrywam prawdy oczywiste o sieci.
Zauważyłam, że mogę bardzo dobrze poznać ludzi dzięki kontaktom na forum. Suma moich odczuć po przeczytaniu ich wpisów daje mi całkiem niezły obraz danej osoby. W realu trudno tak poznawać ludzi, bo prawdziwe ja skrywane jest za wyglądem, strojem i całą masą innych elementów składających się na efekt halo. Lubię czytać posty ludzi, którzy w sygnaturce mają link do bloga. Tak sobie myślę, że bez bloga zachowania sieciowe człowieka są niepełne. Dlatego jestem.
Jeszcze dodam tylko, że początkowa euforia już mi minęła. Nie chodzi o to, że się sparzyłam, bo tak nie było. Miała jednak miejsce historia, która przypomniała mi, że w świecie doczesnym nie ma mniejsca na ideały i absoluty.